Te święte noce, te święte dnie
Dobiegł końca drugi dzień Świąt, ale oktawa jeszcze trwa. Mam wrażenie, że obchodzę najpiękniejsze Narodzenie Pańskie; dawniej nielubiane, stały się moim powodem radości. Ostatnie 3 dni spędziłam w 3 różnych domach na 3 różnych przyjęciach. Każde wyjątkowe. Wigilia u wujostwa na Bielanach była najbardziej tradycyjna i konserwatywna – czytanie Biblii, modlitwa, na stole czerwony barszcz z uszkami, pierogi, kulebiak, pod koniec kluski z makiem. Potem choinka, kryjąca wielką obfitość prezentów. Święty Mikołaj nigdy nie obdarował mnie tak hojnie. Kolejny dzień u nas. Trochę nowatorstwa: zagraniczna muzyka bożonarodzeniowa, pizza z działu mrożonek w Lidlu, czekoladowy pudding (arcydzieło taty). Dumnie zaprezentowałam moją kulinarną wizytówkę: sernik na piernikowym spodzie z powidłami i polewą czekoladową. Goście nie skąpili pochwał. Inicjatywa warta świeczki, mimo braku śniegu za oknem, mimo stresu związanego ze sprzątaniem, mimo zachodu wokół choinki, którą wspólnie z ojcem wybrałam i